Liberte
Sztab VVeteranów
Tytuł: Liberte
Producent: Superstatic
Dystrybutor:
Gatunek: RTS/RPG
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Liberte
Producent: Superstatic
Dystrybutor:
Gatunek: RTS/RPG
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Liberté
Akcja gry rozgrywa się w świecie alternatywnym, któremu nieobce są imiona francuskich królów i ich katów, lecz w którym znajduje się również miejsce chociażby dla byty pochodzące z innych wymiarów, w szczególności niejaką Lady Błogość, która w istocie rozpętuje wojnę domową. Naprzeciw siebie stają więc różnorakie frakcje (niekoniecznie znane z podręczników historii, choć czasami nimi w istocie inspirowane), rolą gracza jest zaś… przetrwać.
Owszem, ramy fabularne są zarysowane bardzo wyraźnymi i nieprzekraczalnymi liniami, nie zmienia to jednak faktu, że użytkownik może liczyć na dość znaczną swobodę nie tylko w sposobie budowy swej postaci (o czym za chwilę więcej), lecz chociażby doborze zadań, jak też oznaczeniu sojusznika/adwersarza w trakcie danego wyzwania.
Jeśli idzie o mechanikę rozgrywki, to pierwsze sekundy skłaniają gracza do przekonania, iż będz
ie miał do czynienia z „kolejnym hack&slashem”, lecz szybko przekonuje się on, że mechanika gry jest bardziej rozbudowana. Otóż umiejętności specjalne nie stanowią efektu awansowania na taki czy inny poziom, lecz uzyskujemy je gromadząc stosowne karty (tak, takie „karciankowe”) i odrzucając część z nich komponując talię talentów, które będziemy mogli wykorzystywać. Żaden z nich nie jest jednak dany na zawsze, tzn. w każdej chwili można go zastąpić innym, acz by wrócić do poprzedniego trzeba ponownie dysponować stosowną kartą. Wymaga to więc namysłu, ale też skutkuje większą elastycznością w zakresie starć.
Jakby tego było mało, to nasz główny bohater – niejaki Rene (po „Allo Allo” to już zawsze będzie esencja francuskości imienia) – wcale nie musi być wciąż tą samą osobą. Wraz z postępami fabularnymi użytkownik uzyskuje bowiem możliwość kierowania również innymi postaciami (za każdym razem jednak tylko jedną jednocześnie), o innych umiejętnościach i predyspozycjach. Rzeczywiście skutkuje to dużym zróżnicowaniem sposobów rozgrywki – odnajdą się tak „tanki”, jak i zwolennicy rażenia dystansowego.
Oprawa tytułu wyróżnia się bardziej pod względem muzycznym, podobał mi się również sposób, w jaki twórcy symulują „życie” otoczenia. Mniejszy entuzjazm wzbudziła u mnie grafika, i nie chodzi o to, że np. jest szpetna czy budżetowa (bo nie jest), lecz o fakt, że dość gęste wplecenia estetyki body horror wydawały mi się nieco… zbędne na tle samej specyfiki francuskiej rewolucji. De gustibus…
Liberté to tytuł niegłupio pomyślany i całkiem zręcznie zrealizowany. Cechuje się on pewną zauważalną i – co ważniejsze – funkcjonującą innowacyjnością, co sprawia, że łatwo jest mu się dać uwieść na większą liczbę godzin.
Autor: Klemens
Owszem, ramy fabularne są zarysowane bardzo wyraźnymi i nieprzekraczalnymi liniami, nie zmienia to jednak faktu, że użytkownik może liczyć na dość znaczną swobodę nie tylko w sposobie budowy swej postaci (o czym za chwilę więcej), lecz chociażby doborze zadań, jak też oznaczeniu sojusznika/adwersarza w trakcie danego wyzwania.
Jeśli idzie o mechanikę rozgrywki, to pierwsze sekundy skłaniają gracza do przekonania, iż będz
Jakby tego było mało, to nasz główny bohater – niejaki Rene (po „Allo Allo” to już zawsze będzie esencja francuskości imienia) – wcale nie musi być wciąż tą samą osobą. Wraz z postępami fabularnymi użytkownik uzyskuje bowiem możliwość kierowania również innymi postaciami (za każdym razem jednak tylko jedną jednocześnie), o innych umiejętnościach i predyspozycjach. Rzeczywiście skutkuje to dużym zróżnicowaniem sposobów rozgrywki – odnajdą się tak „tanki”, jak i zwolennicy rażenia dystansowego.
Oprawa tytułu wyróżnia się bardziej pod względem muzycznym, podobał mi się również sposób, w jaki twórcy symulują „życie” otoczenia. Mniejszy entuzjazm wzbudziła u mnie grafika, i nie chodzi o to, że np. jest szpetna czy budżetowa (bo nie jest), lecz o fakt, że dość gęste wplecenia estetyki body horror wydawały mi się nieco… zbędne na tle samej specyfiki francuskiej rewolucji. De gustibus…
Liberté to tytuł niegłupio pomyślany i całkiem zręcznie zrealizowany. Cechuje się on pewną zauważalną i – co ważniejsze – funkcjonującą innowacyjnością, co sprawia, że łatwo jest mu się dać uwieść na większą liczbę godzin.
Autor: Klemens